Rozdział 2
Moim oczom ukazał się salon. Był przepiękny. Stare meble w różnych kolorach stały jakby zmęczone w kącie pokoju. Po lewej były schody. Po prawej też. Wszystkie ściany były w innym kolorze ,a żyrandole były zbudowane z małych kamieni szlachetnych. Nie wiem jak, byłam już przy schodach i patrzyłam co jest u góry. Wchodziłam coraz wyżej. Na ścianach wisiały piękne obrazy Van Gogha. Kocham go,naprawdę go kocham.
Byłam już na pierwszym piętrze. Było tam chyba osiem pokoi. Weszłam do pierwszego. To chyba była garderoba. Weszłam do drugiego. To musiała być łazienka. Przy trzecich drzwiach zatrzymałam się. Usłyszałam jakieś głosy. Stałam przed nimi ,aż rozmowy ucichną. Gdy już nie było słychać głosów ktoś przekręcił klamkę i wpadł dokładnie na mnie. Nasze twarze były bardzo blisko. Czułam nienaturalne tempo oddechu. Wiedziałam już ,że to jakiś chłopak.Miał na sobie białą bluzę i dżinsy. Spojrzał się na mnie z niedowierzaniem. Powiedział coś po polsku. Później zaczął po angielsku:
-Cześć. Skąd się tutaj wzięłaś ?
-Podobno mam tu mieszkać.
-Aaa...No tak. -posmutniał nieznajomy.
-Ty mieszkałeś tutaj ?
-Tak,tak...A tak w ogóle ,to jestem Daniel.
-Ja Emily-uśmiechnęłam się do niego.
Chłopak wydawał się bardzo miły. Za jego plecami zauważyłam innych ludzi. To chyba byli jego rodzice. Szybko się wycofałam:
-To ja..nie będę przeszkadzać. Przepraszam.
Zeszłam ze schodów i skierowałam się do drzwi. Mama stała na schodach wejściowych.
-I co mówiłam?! Żebyś nie wchodziła jeszcze. Tam ktoś jest!
-Tak wiem...wiem kto.
Podeszłam do moich walizek ,które zostawiłam przed wejściem i usiadłam na jednej. Wyjęłam telefon. Nie było żadnej wiadomości. Widocznie Marie nie tęskniła. Ale koniec. Przestanę się nad sobą użalać. To jest żałosne.
Poszłam do ogrodu ,zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Gdy weszłam przez furtkę nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Było tam tyle przestrzeni. Po obu stronach leżały kwiatowe dywany ,a wokół , stały równo świerki. Jeden za drugim. Tyle miałam tutaj krajobrazów do malowania. Czy to na pewno był nasz dom? Czy może ja śnię ? Albo po prostu nasz dom jest obok... Nie wiedziałam co o tym myśleć.Z jednej strony żałowałam ,że wyjechałam z Londynu. Z drugiej-nie widziałam jeszcze nigdy tak pięknej okolicy.
Wyszłam naprawdę podniecona-jeżeli tak to można nazwać. Daniel właśnie wychodził przez żelazne drzwi i szybko szedł po schodach. Widocznie też miał dziwnych starych ,bo uciekał właśnie przed nimi.
Nie wiem dlaczego,ale zawołałam do niego. Chłopak się odwrócił i uśmiechnął. Zaczął biec w moją stronę.
Szybko wziął mnie za rękę i powiedział ,żebym szła za nim. A raczej biegła.
Gdy byliśmy już za krzakami ogrodu ,on stanął ,złapał oddech i szepnął:
-Sorry. Muszę uciekać przed starymi ,bo chyba mnie zabiją.
-Tak ,wiem coś o tym. Daniel ,widzę ,że smutno Ci stąd odchodzić.
-Owszem. Tu jest tyle wspomnień. Od dzieciństwa tutaj mieszkałem...Zawsze chodziłem do lasu. Oglądałem w salonie horrory -uśmiechnął się do siebie.-Spędzałem tam całe moje życie. Na pewno wiesz ,jak to jest Emily.
-Chyba wiem...Nawet więcej od Ciebie...
-Czyli ,że tak powiem: natrafiliśmy na siebie jak ulał-wyszczerzył się.
-Można tak powiedzieć.
-Czemu jesteś taka smutna?
Nie wytrzymałam. Łza spłynęła mi po policzku,zaczęłam mówić coraz ciszej:
-Mam tego dosyć. Rodzice robią ze mną co chcą. W Londynie miałam przyjaciół,chłopaka,a oni pewnego dnia powiedzieli mi ,że wyjeżdżamy do Polski. Rozumiem,okej. Ale żeby mówić mi o tym dzień przed ? Mogłam się chociaż przygotować do tego psychicznie.
Daniel próbował mnie pocieszyć.
-No ładnie-pomyślałam-już zniechęcam chłopaka do siebie.
-Przepraszam-powiedziałam.-Nie mogę po prostu tego wszystkiego zrozumieć.
-Wiesz...Trochę to dziwne,ale znam Cię dopiero od dziesięciu minut,a czuję jakbyśmy znali się od co najmniej dzieciństwa. Nawet się Tobie zwierzam...-uśmiechnął się.
-Ja też-odwzajemniłam uśmiech.
-Masz tu mój numer. Dzięki za wszystko. Mogę wpaść jutro ?
-Zawsze -uśmiechnęłam się i wzięłam od niego karteczkę z numerem.
On pobiegł w stronę domu ,ja też już wychodziłam. Miałam się wprowadzić. W końcu.
Niebo było piękne. Fioletowa łuna przysłaniała granatowe już niebo. Małe punkty świeciły coraz bardziej na niebie. Wszystko tu było tak piękne...
Wróciłam do ''domu''. Pierwsze co zrobiłam to wypakowałam się. Mój pokój to chyba były pokój Daniela. Nawet pachniał nim. Byłam strasznie zmęczona. Wykąpałam się ,a po usypiającej kąpieli wtuliłam się w pościel i zasnęłam bezwładnie.
_______________________________________________________
Tak wiem ,że krótki. Ale i tak jak na razie nikt tu nie wchodzi,więc tak jakby piszę ten blog dla siebie ^^.
Nie miałam weny ,więc napisałam co mi tylko pierwsze do głowy przyszło. Błagam-jak ktoś tutaj wchodzi ,niech napisze komentarz ,jako ''Anonimowy''. :) Dzięki z góry
Byłam już na pierwszym piętrze. Było tam chyba osiem pokoi. Weszłam do pierwszego. To chyba była garderoba. Weszłam do drugiego. To musiała być łazienka. Przy trzecich drzwiach zatrzymałam się. Usłyszałam jakieś głosy. Stałam przed nimi ,aż rozmowy ucichną. Gdy już nie było słychać głosów ktoś przekręcił klamkę i wpadł dokładnie na mnie. Nasze twarze były bardzo blisko. Czułam nienaturalne tempo oddechu. Wiedziałam już ,że to jakiś chłopak.Miał na sobie białą bluzę i dżinsy. Spojrzał się na mnie z niedowierzaniem. Powiedział coś po polsku. Później zaczął po angielsku:
-Cześć. Skąd się tutaj wzięłaś ?
-Podobno mam tu mieszkać.
-Aaa...No tak. -posmutniał nieznajomy.
-Ty mieszkałeś tutaj ?
-Tak,tak...A tak w ogóle ,to jestem Daniel.
-Ja Emily-uśmiechnęłam się do niego.
Chłopak wydawał się bardzo miły. Za jego plecami zauważyłam innych ludzi. To chyba byli jego rodzice. Szybko się wycofałam:
-To ja..nie będę przeszkadzać. Przepraszam.
Zeszłam ze schodów i skierowałam się do drzwi. Mama stała na schodach wejściowych.
-I co mówiłam?! Żebyś nie wchodziła jeszcze. Tam ktoś jest!
-Tak wiem...wiem kto.
Podeszłam do moich walizek ,które zostawiłam przed wejściem i usiadłam na jednej. Wyjęłam telefon. Nie było żadnej wiadomości. Widocznie Marie nie tęskniła. Ale koniec. Przestanę się nad sobą użalać. To jest żałosne.
Poszłam do ogrodu ,zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Gdy weszłam przez furtkę nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Było tam tyle przestrzeni. Po obu stronach leżały kwiatowe dywany ,a wokół , stały równo świerki. Jeden za drugim. Tyle miałam tutaj krajobrazów do malowania. Czy to na pewno był nasz dom? Czy może ja śnię ? Albo po prostu nasz dom jest obok... Nie wiedziałam co o tym myśleć.Z jednej strony żałowałam ,że wyjechałam z Londynu. Z drugiej-nie widziałam jeszcze nigdy tak pięknej okolicy.
Wyszłam naprawdę podniecona-jeżeli tak to można nazwać. Daniel właśnie wychodził przez żelazne drzwi i szybko szedł po schodach. Widocznie też miał dziwnych starych ,bo uciekał właśnie przed nimi.
Nie wiem dlaczego,ale zawołałam do niego. Chłopak się odwrócił i uśmiechnął. Zaczął biec w moją stronę.
Szybko wziął mnie za rękę i powiedział ,żebym szła za nim. A raczej biegła.
Gdy byliśmy już za krzakami ogrodu ,on stanął ,złapał oddech i szepnął:
-Sorry. Muszę uciekać przed starymi ,bo chyba mnie zabiją.
-Tak ,wiem coś o tym. Daniel ,widzę ,że smutno Ci stąd odchodzić.
-Owszem. Tu jest tyle wspomnień. Od dzieciństwa tutaj mieszkałem...Zawsze chodziłem do lasu. Oglądałem w salonie horrory -uśmiechnął się do siebie.-Spędzałem tam całe moje życie. Na pewno wiesz ,jak to jest Emily.
-Chyba wiem...Nawet więcej od Ciebie...
-Czyli ,że tak powiem: natrafiliśmy na siebie jak ulał-wyszczerzył się.
-Można tak powiedzieć.
-Czemu jesteś taka smutna?
Nie wytrzymałam. Łza spłynęła mi po policzku,zaczęłam mówić coraz ciszej:
-Mam tego dosyć. Rodzice robią ze mną co chcą. W Londynie miałam przyjaciół,chłopaka,a oni pewnego dnia powiedzieli mi ,że wyjeżdżamy do Polski. Rozumiem,okej. Ale żeby mówić mi o tym dzień przed ? Mogłam się chociaż przygotować do tego psychicznie.
Daniel próbował mnie pocieszyć.
-No ładnie-pomyślałam-już zniechęcam chłopaka do siebie.
-Przepraszam-powiedziałam.-Nie mogę po prostu tego wszystkiego zrozumieć.
-Wiesz...Trochę to dziwne,ale znam Cię dopiero od dziesięciu minut,a czuję jakbyśmy znali się od co najmniej dzieciństwa. Nawet się Tobie zwierzam...-uśmiechnął się.
-Ja też-odwzajemniłam uśmiech.
-Masz tu mój numer. Dzięki za wszystko. Mogę wpaść jutro ?
-Zawsze -uśmiechnęłam się i wzięłam od niego karteczkę z numerem.
On pobiegł w stronę domu ,ja też już wychodziłam. Miałam się wprowadzić. W końcu.
Niebo było piękne. Fioletowa łuna przysłaniała granatowe już niebo. Małe punkty świeciły coraz bardziej na niebie. Wszystko tu było tak piękne...
Wróciłam do ''domu''. Pierwsze co zrobiłam to wypakowałam się. Mój pokój to chyba były pokój Daniela. Nawet pachniał nim. Byłam strasznie zmęczona. Wykąpałam się ,a po usypiającej kąpieli wtuliłam się w pościel i zasnęłam bezwładnie.
_______________________________________________________
Tak wiem ,że krótki. Ale i tak jak na razie nikt tu nie wchodzi,więc tak jakby piszę ten blog dla siebie ^^.
Nie miałam weny ,więc napisałam co mi tylko pierwsze do głowy przyszło. Błagam-jak ktoś tutaj wchodzi ,niech napisze komentarz ,jako ''Anonimowy''. :) Dzięki z góry
Bardzo , bardzo , bardzo mi się to podoba. !!
OdpowiedzUsuń