Rozdział 41
Stałam tam jeszcze przez chwilę. -Będziesz tam tak stała ,czy wreszcie się ze mną przywitasz? -Słucham?!-nie wytrzymałam. Jakiś gość wchodzi do mojego domu bezczelnie. Zero reakcji ,zero jakiegoś współczucia... zero przeprosin. -No chodź tu.-podszedł do mnie,złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zirytowana wyrwałam się z jego uścisku. -Co ty kurwa robisz?! Zostaw mnie.-cofnęłam się trzy kroki od niego. Marie stała za Max'em i przyglądała się całej tej scenie.-Po co ty tu w ogóle przyjechałeś? Nie chcę twojej obecności. Nie chcę cię widzieć na oczy.-wysyczałam i skierowałam się w stronę Marie. -Emily ,uspokój się.-skierował oczy w moją stronę. Te jego przeklęte oczy. Te jego cholerne oczy... Moje ulubione... Zawsze pełne miłości ,dziś pokazywały...skruchę? -Dlaczego tu przyjechałeś?-zacisnęłam pięści. -Szukałem cię. Zrozumiałem,że jesteś dla mnie ważna. Emily ,nie rób mi tego. Nie odrzucaj mnie i moich przeprosin. Nie odrzucaj tego wszystkiego ,co tutaj ze sobą przyniosłe...