Rozdział 5

Miałam jakiś dziwny sen. Szybowałam na niebie. Widziałam całą ziemię. Potem szybko leciałam w dół. jakbym zaraz miała wbić się w ziemię. Ale nie. Nagle moje skrzydła zamieniły się w kopyta. Byłam zwinnym koniem ,o czarnej maści. Blee...Przeszedł mnie dreszcz. Nie cierpię koni. 
Zatrzymałam się przy wodospadzie ,który spadał tak cicho ,że nie było go słychać. Weszłam po samą głowę. Znowu przemiana. Tym razem ryba. Widziałam wszystko pod wodą. To było piękne...Ktoś krzyknął:
-Emily!
Otworzyłam oczy.Byłam człowiekiem. Sen zniknął. Nikogo nie było.Ani obok mnie ,ani nade mną. Wstałam. Krople potu spływały mi po czole. Moje ręce drżały.Ale dlaczego? 
Postanowiłam skierować się do pokoju rodziców. Weszłam. Smacznie spali. A więc kto mnie wołał. A może to Daniel?
Wyszłam do ogrodu ,jak głupia. Nikogo nie było. Było ciemno. Gwiazdy świeciły jasno. Gdzieś dalej dało się zobaczyć blask księżyca. Wróciłam do domu . Weszłam do pokoju i położyłam się do łóżka. Momentalnie zasnęłam. Nie było snu. 
Obudziłam się bardzo późno. Jak dla mnie późno. 
Zeszłam na dół. Mama robiła kanapki. Tata siedział w fotelu oglądając gazetę. 
-Dzień dobry. - powiedziałam.
-O witaj śpiochu!-mama jak zwykle...
-Śpiochu? -zrobiłam krzywą minę.
Mama się już nie odezwała. Tata tylko zapytał:
-Chcesz coś do jedzenia?
-Jakoś nie jestem głodna. Wychodzę za chwilę.
-Dokąd? 
Nie odpowiedziałam.Skierowałam się do swojego pokoju,przebrałam. Zeszłam na dół. Rodzice obserwowali mnie bacznie. Wyszłam bez słowa.
Wyszłam z naszej uliczki i szłam w stronę tamtego parku,w którym byłam z Danielem. Chciałam pobyć sama. Nie było mi smutno ,ale też szczęśliwa nie byłam. Chciałam pomyśleć nad tym moim snem. Czy on coś mógł oznaczać? 
Gdy byłam już na terenie parku zauważyłam Daniela. Siedział na ławce. Rozmawiał z kimś przez telefon ,a w ręku miał smycz. Prawdopodobnie wypuścił psa ,żeby sobie pobiegał. 
Podeszłam do niego i usiadłam na ławce. Gdy skończył rozmawiać przez telefon zapytał się mnie:
-Co ty tu robisz ?
-Cześć. Chciałam pobyć sama trochę.
-To ja spadam. 
-Nie! -pociągnęłam Daniela za rękaw bluzy.
-Ej. Coś się stało ?
-Nie wiem. 
-Czyli jednak. 
-Mam dosyć rodziców.
-Aha. Poczekaj zaraz wracam,tylko wezmę Jackiego na smycz.
Daniel poszedł. Ja zostałam. Chwilę potem wrócił z ślicznym psem. Labrador. Zaczęłam go głaskać ,przytulać się do niego,widać było ,że pies ma dość.
-Coś brak ci czułości-zaśmiał się Daniel.
-Żebyś wiedział. Masz ślicznego psa. 
-Dzięki. 
Zaczęłam opowiadać Danielowi o moim śnie i o moich wszystkich problemach ,które zostały wywołane przeprowadzką tutaj. Daniel nie odzywał się. Dopiero później powiedział :
-Wiesz co ?
-No?
-Dziwna jesteś -uśmiechnął się i mnie przytulił. 
Lubię go ,naprawdę go lubię. Za to ,że zawsze mnie pocieszy. Przyjaciel. Najlepszy. Oczywiście zaraz po Mary. 
Daniel wracał do domu ,więc postanowiłam go odprowadzić. Tak. Teraz wiem ,że to dziwnie brzmi.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Z resztą strasznie długo szliśmy do jego domu,bo co chwilę zatrzymywałam się i głaskałam Jackiego. W sumie tak pies ,by mi się przydał. 
Pożegnałam się z Danielem,a ponieważ nie miałam nic do roboty,to wróciłam do parku i myślałam jeszcze długo ,co zrobić ,by mieć psa. 
Po wielu namysłach wróciłam do domu i zaczęłam rozmawiać z rodzicami. Musiałam odzyskać godność i spróbować swoich sił w negocjowaniu...

_______________________________________
Tak,wiem. Krótki . Ale postaram się jutro napisać dłuższy. Co prawda jutro idę na dzień otwarty,ale spróbuję. Zrobię to dla Was :*
Dziękuję za komentarze : Mary i Ewa. -Kocham Was <3 Tylko dla Was praktycznie piszę tego bloga :D. Jesteście najważniejsze. Kocham Was. Do jutra :*

Komentarze

  1. Ja też Cie kocham : ) < 333. Rozdział... no taki sobie... ale jest okei. Czekam na następny :). < 333333


    lostlove

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 44

Rozdział 40

Rozdział 42