Rozdział 24
Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam ,kiedy to Sidney odbierze.
-Halo?-powiedział cicho głos w słuchawce.
W tle słyszałam jeszcze jeden głos. Był męski.
-Cześć. To ja...-nie zdążyłam dokończyć. Sidney mi przerwała.
-Kto mówi?!-wykrzyknęła głośno.
-Emily. Emily Clark.
-A,to ty!-czułam ,że się uśmiecha.-Coś się stało?
-Nie,ja tylko chciałam...-przerwałam. W tle usłyszałam głos podobny do Filipa. Mówił coś.
Udało mi się usłyszeć jedynie strzępki zdań:
-Kto dzwoni? Błagam...tylko nie jakaś...two...koleżan...Chcę...po...z..Tobą.
To nie możliwe. Przecież mówił,że ma tylko mnie. Przecież pojechał do Marie. Nie. To na pewno nie on. Pewnie to był brat Sidney.
NA PEWNO TO BYŁ JEJ BRAT.
-Co chciałaś?-usłyszałam łagodny głos Sidney,który ocknął mnie natychmiast.
-Chciałam się z tobą spotkać. Jest burza...nie chcę wracać do domu. Za dużo dziś tych wrażeń. Błagam,pomóż mi.
-Ale co ja mam zrobić?-spytała ,jakby w ogóle mnie nie słuchała.
-Spotkaj się ze mną. Przyjdź do mnie,cokolwiek.
Sidney zamyśliła się. Po chwili jednak,znów słyszałam jej ciepły głos.
-Wpadnij do mnie. Myślę,że mogę ci pomóc.
-Dziękuję.-odpowiedziałam błagalnie.-Jest u ciebie Daniel?
-Kto?-zapytała zdziwiona lub po prostu mnie nie słuchała.
-Nikt,nikt. Podaj mi adres sms'em.
Po moich słowach rozłączyła się,a ja zostałam sama. Tylko ja i padający deszcz.
I tak byłam cała przemoczona. W dodatku telefon zaczął się psuć,ale wiadomość od Sidney z adresem jej posiadłości dostałam.
Szłam bardzo wolno. Właściwie do Sidney też nie chciało mi się iść,ale było to najlepsze z możliwych wyjść.
Związałam moje mokre włosy gumką i szłam według mojego GPS'a w telefonie.
Doszłam do jej domu. Chociaż tak naprawdę to nie był dom. To była potężna,biała willa.
Zadzwoniłam. Sidney otworzyła mi z uśmiechem.
-Cześć.-powitała mnie radośnie i przytuliła mnie. Nie przeszkadzało jej,że byłam mokra do suchej nitki.
-Cześć.-powiedziałam cicho.-Piękny dom.
-Dzięki.-znów się uśmiechnęła. Jej wyszczerz sprawiał,że też się uśmiechałam.-Napijesz się czegoś?
-Bardzo chętnię. Cała przemokłam.
-Widzę. Przyniosę ci gorącą herbatę.
Sidney poszła do kuchni,tymczasem ja zdjęłam mój płaszcz i poszłam do toalety,trochę się ogarnąć. Mój makijaż,jeżeli w ogóle można było go tak nazwać wyglądał okropnie.
Wyciągnęłam z torby tusz do rzęs i szybko przejechałam nim po rzęsach. Wyszłam z toalety. Sidney stała już z gorącą herbatą w ręce ,a palcem wskazała mi krzesło,gdzie leżały czyste ubrania.
-To dla ciebie. Mam nadzieję,że dobry rozmiar.-uśmiechnęła się i pociągnęła mnie w stronę swojego pokoju,wciskając mi w ręce suche ubrania.
Weszłam ostrożnie po schodach ciągle się rozglądając. Stanęłyśmy przed pokojem z dużymi drzwiami pomalowanymi na jasny różowy.
Blee..aż się niedobrze robiło,od tej słodkości. Nigdy nie przypuszczałam,że Sidney lubi różowy. Nie wyglądała na taką.
-Wejdź.-powiedziała.-Ja jeszczę pójdę po coś.
Spojrzałam na nią przestraszona.
-Wrócę.Rozgość się.-zachichotała i skierowała się w stronę dużego salonu na piętrze.
Stałam przed drzwiami gapiąc się na namalowany pędzlem napis : Sidney. Jednak po chwili weszłam. Zamknęłam pokój na klucz i przebrałam się,rozglądając się po pokoju Sidney.
Sidney była zdecydowanie za dziecinna na swój wiek. Po kątach walały się duże pluszowe misie ,a pościel miała w jednorożce.
-Boże.-powiedziałam sama do siebie.-Gdzie ja jestem?!
Ostrożnie otworzyłam drzwi i wyszłam słysząc głos Sidney,rozmawiąjącej z jakimś chłopakiem.
Podążałam w stronę salonu,jednak nie chciałam by ktoś mnie zobaczył. Schowałam się w kącie,gdzie miałam widok na wszystko...prawie wszystko.
Twarzy chłopaka nie widziałam. Stał do mnie tyłem. Jednak Sidney musiała rozmawiać z nim o czymś,o czym chłopak nie wiedział. Przytakiwał jej,a ona uśmiechała się bez końca,jak to ona.
-O! To jest właśnie moja koleżanka!-wykrzyknęła ,podbiegła do mnie i pociągnęła mnie w stronę chłopaka. On, ani drgnął. Nawet nie obrócił się w moją stronę.
-Emily...-po tych słowach chłopak obrócił się w moją stronę tak gwałtownie,że ledwo to zauważyłam.-...to jest...
Popatrzyłam na chłopaka. Nie mogłam uwierzyć. Łzy same cisnęły mi się do oczu.
-..Daniel..-zdążyłam wydusić z siebie i przerwać Sidney.
Daniel patrzył zdezorientowany. Albo odwracał głowę,albo zakrywał sobie twarz rękami.
Sidney patrzyła nic nie rozumiejąc.
-Wy się znacie?-zapytała zdziwiona.
-Tak.-szepnęłam z Danielem w tym samym czasie.
-To super! Będze jeszcze lepiej! Pooglądamy filmy. Będzie fajnie! Idę po popcorn.-wykrzyknęła i zniknęła mi z oczu,zanim zdążyłam zaprotestować.
W tym momencie,żałowałam,że w ogóle się tu znalazłam. Czemu nie wróciłam do domu? Do matki? Musiałam się tu wlec?
Popatrzyłam odruchowo na Daniela,jednak szybko skierowałam moje oczy na inny punkt,gdy tylko na mnie popatrzył. Unikaliśmy swoich spojrzeń ,jak ognia.
Odwróciłam się od niego i szybko pobiegłam w stronę pokoju Sidney. Łzy już spływały mi po policzkach.
-Emily czekaj!-Daniel złapał mnie za rękę i tym samym nie pozwolił na ucieczkę.-Ja chcę...
-Tak?-spojrzałam na niego ze łzami w oczach.-Co chcesz?
~ ~ ~
Uhuhu,sorry,że tak długo nie dodawałam. Jakoś nie miałam czasu.
No to czytajcie XD
nie no w takim momencie musiałaś skończyć małpo?! : D. Ze zniecierpliwością czekam na kolejny rozdział. < 3
OdpowiedzUsuńEwa