Rozdział 28
Zdjęłam jego ręce z mojej twarzy.
-To nie jest takie proste...-szepnęłam.
Zmarszczył brwi.
-Co ,nie jest takie proste ?
Opuściłam głowę.
-Nic. Nie ważne.
-Powiedz!-krzyknął błagalnie i złapał mnie za rękę.-Proszę cię...powiedz mi.
-To i tak bez znaczenia. Nie zrozumiesz. Pójdź ze mną do szkoły...błagam.
Momentalnie puścił moją rękę. Spoważniał ,a raczej wydawał się...zdenerwowany. O tak . Bardzo zdenerwowany. Wszystko się w nim gotowało.
-Nie.-powiedział stanowczo.-Nie mogę.
Popatrzyłam na niego zaskoczona.
-Dlaczego?
Spojrzał na mnie. Powoli odwrócił się do mnie tyłem. Nic nie powiedział.
-Doprawdy masz piękny tyłek. A teraz mi to wszystko wyjaśnij,do cholery ! Co się dzieje ?! Co jest ?! Czemu jesteś zdenerwowany ?!-krzyczałam do niego...Przynajmniej miałam krzyczeć,z każdym słowem głos łamał mi się coraz bardziej,a łzy napływały do oczu.
Parsknął pogardliwie.
-Mnie się pytasz ? To TY mi odpowiedz !-tym razem odwrócił się do mnie przodem i spojrzał wściekły.
-Nie wiem,o co ci chodzi. Jestem sobą...Jesteśmy tu razem. Nagle mi mówisz,że ci na mnie zależy. Mi też na tobie zależy...powiedziałam ci to. I nagle krzyczysz na mnie. O co tu w ogóle chodzi ? Nie możesz mi wyjaśnić ? Chyba jesteśmy przyjaciółmi,tak ?-próbowałam opanować łzy w kącikach oczu. Z każdą minutą ta sytuacja denerwowała mnie coraz bardziej. Moje ręce zaczęły drżeć. W jednej chwili zakręciło mi się w głowie. Czułam się fatalnie...Ale chciałam to rozwiązać.
-No właśnie. Wreszcie to zauważyłaś...Jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. -zaśmiał się drwiąco.-Myślisz,że mi to odpowiada ? No pomyśl. Zastanów się...-nie dokończył. Przerwałam.
-Mi to odpowiada. Nawet bardzo. Przyjaciel to jedna z najważniejszych osób w moim sercu...Szczególnie taki przyjaciel,jak ty. Byłeś ze mną zawsze i wszędzie...Nie to,co Daniel,czy Marie...-popatrzyłam na niego.
Spojrzał na mnie tęskno.
-Nie kochasz mnie? Bo szczerze...to...ja cię kocham. Bardzo. Zakochałem się w tobie,od kiedy cię zobaczyłem...Od naszej pierwszej rozmowy. -spuścił głowę.
-Filip,oczywiście,że cię kocham,ale...wiesz...jak...-nie zdążyłam dokończyć. Filip uśmiechnął się denerwująco ,ale nie do mnie. Odwróciłam się...Nie,nie...proszę...NIE !
Za nami ,w samochodzie siedział Daniel. Patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem. Miał otwarte okno...Słuchał całej naszej rozmowy. Źle zrozumiał. Tylko nie to!
-...jak..-próbowałam dokończyć ,ale nie mogłam nic powiedzieć. Coś,jakby utknęło mi w gardle.
-Ale jak Daniel by się dowiedział...-powiedział Daniel twardo.
Nie mogłam nic powiedzieć. Próbowałam krzyczeć ,ale nie mogłam. Łzy zaczęły spływać po policzkach. Droga była pusta...Nawet autobusu nie było...
-Mówiłem ci...-powiedział Filip cały czas wrednie się uśmiechając.-Nie wierzyłeś.
-Miałeś rację,stary. Dzięki,że po mnie zadzwoniłeś.
W jednej chwili moje gardło zostało uwolnione.
-Co ?! Jak to ''zadzwoniłeś'' ?
Daniel zaśmiał się i wyszedł z samochodu.
-Zdziwiona ? No ,Filip zadzwonił do mnie,że niezła jesteś...Że jesteś dziwką...Że mnie nie kochasz...Że się z innymi umawiasz... Miał rację,jaki ja byłem głupi. -pokręcił głową.
Odwróciłam się gwałtownie w stronę Filipa. Nie mogłam opanować łez. On nagle spoważniał i popatrzył groźnie na Daniela. Chyba nie to miał powiedzieć Daniel. W jednej chwili poczułam taką wściekłość i nienawiść. Chciałam rzucić się na Filipa. To on wszystko zepsuł. ''PRZYJACIEL''.
Parsknęłam śmiechem.
-Naprawdę Filip? No,to się nazywa ''PRZYJACIEL''.-mówiłam przez łzy.-Akurat ciebie nie kocham,Filipie. Chciałam powiedzieć,że kocham cię jak przyjaciela...Ale ty wiesz lepiej,kim dla mnie jesteś,nieprawdaż ? To ja mogę powiedzieć,że byłam głupia. Uznawałam cię za przyjaciela,a ciebie..-odwróciłam się do Daniela.-za chłopaka i jednocześnie przyjaciela..ale ty również lepiej wiesz. Masz rację. Wierz temu palantowi. Co z tego,że kłamie. On wie lepiej. Bo ja jestem dla ciebie gówno warta. A wy,oboje,jesteście siebie warci. Możecie być braćmi...
Stali ,jak wmurowani. Nagle podjechał autobus. Nie odzywając się,zapłakana wsiadłam do autobusu. Był prawie pusty. Zobaczyłam wolne miejsce obok jakiegoś zakapturzonego starca,który spał..,przynajmniej tak wyglądał. Zaczęłam płakać...Było mi cholernie przykro. Siedziałam i płakałam. Opuściłam głowę ,żeby nikt nie widział. Nie wyszło...Ten zakapturzony obudził się i spojrzał na mnie troskliwie.
-Coś się stało?-zapytał. Nagle we wcześniejszej buzi starca zauważyłam młodzieńczą twarz. Był w moim wieku.
-Tak.-szepnęłam i oparłam się o jego ramię,nadal płacząc...Doprawdy musiało to wyglądać żałośnie,ale chłopak się uśmiechał...
-To nie jest takie proste...-szepnęłam.
Zmarszczył brwi.
-Co ,nie jest takie proste ?
Opuściłam głowę.
-Nic. Nie ważne.
-Powiedz!-krzyknął błagalnie i złapał mnie za rękę.-Proszę cię...powiedz mi.
-To i tak bez znaczenia. Nie zrozumiesz. Pójdź ze mną do szkoły...błagam.
Momentalnie puścił moją rękę. Spoważniał ,a raczej wydawał się...zdenerwowany. O tak . Bardzo zdenerwowany. Wszystko się w nim gotowało.
-Nie.-powiedział stanowczo.-Nie mogę.
Popatrzyłam na niego zaskoczona.
-Dlaczego?
Spojrzał na mnie. Powoli odwrócił się do mnie tyłem. Nic nie powiedział.
-Doprawdy masz piękny tyłek. A teraz mi to wszystko wyjaśnij,do cholery ! Co się dzieje ?! Co jest ?! Czemu jesteś zdenerwowany ?!-krzyczałam do niego...Przynajmniej miałam krzyczeć,z każdym słowem głos łamał mi się coraz bardziej,a łzy napływały do oczu.
Parsknął pogardliwie.
-Mnie się pytasz ? To TY mi odpowiedz !-tym razem odwrócił się do mnie przodem i spojrzał wściekły.
-Nie wiem,o co ci chodzi. Jestem sobą...Jesteśmy tu razem. Nagle mi mówisz,że ci na mnie zależy. Mi też na tobie zależy...powiedziałam ci to. I nagle krzyczysz na mnie. O co tu w ogóle chodzi ? Nie możesz mi wyjaśnić ? Chyba jesteśmy przyjaciółmi,tak ?-próbowałam opanować łzy w kącikach oczu. Z każdą minutą ta sytuacja denerwowała mnie coraz bardziej. Moje ręce zaczęły drżeć. W jednej chwili zakręciło mi się w głowie. Czułam się fatalnie...Ale chciałam to rozwiązać.
-No właśnie. Wreszcie to zauważyłaś...Jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. -zaśmiał się drwiąco.-Myślisz,że mi to odpowiada ? No pomyśl. Zastanów się...-nie dokończył. Przerwałam.
-Mi to odpowiada. Nawet bardzo. Przyjaciel to jedna z najważniejszych osób w moim sercu...Szczególnie taki przyjaciel,jak ty. Byłeś ze mną zawsze i wszędzie...Nie to,co Daniel,czy Marie...-popatrzyłam na niego.
Spojrzał na mnie tęskno.
-Nie kochasz mnie? Bo szczerze...to...ja cię kocham. Bardzo. Zakochałem się w tobie,od kiedy cię zobaczyłem...Od naszej pierwszej rozmowy. -spuścił głowę.
-Filip,oczywiście,że cię kocham,ale...wiesz...jak...-nie zdążyłam dokończyć. Filip uśmiechnął się denerwująco ,ale nie do mnie. Odwróciłam się...Nie,nie...proszę...NIE !
Za nami ,w samochodzie siedział Daniel. Patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem. Miał otwarte okno...Słuchał całej naszej rozmowy. Źle zrozumiał. Tylko nie to!
-...jak..-próbowałam dokończyć ,ale nie mogłam nic powiedzieć. Coś,jakby utknęło mi w gardle.
-Ale jak Daniel by się dowiedział...-powiedział Daniel twardo.
Nie mogłam nic powiedzieć. Próbowałam krzyczeć ,ale nie mogłam. Łzy zaczęły spływać po policzkach. Droga była pusta...Nawet autobusu nie było...
-Mówiłem ci...-powiedział Filip cały czas wrednie się uśmiechając.-Nie wierzyłeś.
-Miałeś rację,stary. Dzięki,że po mnie zadzwoniłeś.
W jednej chwili moje gardło zostało uwolnione.
-Co ?! Jak to ''zadzwoniłeś'' ?
Daniel zaśmiał się i wyszedł z samochodu.
-Zdziwiona ? No ,Filip zadzwonił do mnie,że niezła jesteś...Że jesteś dziwką...Że mnie nie kochasz...Że się z innymi umawiasz... Miał rację,jaki ja byłem głupi. -pokręcił głową.
Odwróciłam się gwałtownie w stronę Filipa. Nie mogłam opanować łez. On nagle spoważniał i popatrzył groźnie na Daniela. Chyba nie to miał powiedzieć Daniel. W jednej chwili poczułam taką wściekłość i nienawiść. Chciałam rzucić się na Filipa. To on wszystko zepsuł. ''PRZYJACIEL''.
Parsknęłam śmiechem.
-Naprawdę Filip? No,to się nazywa ''PRZYJACIEL''.-mówiłam przez łzy.-Akurat ciebie nie kocham,Filipie. Chciałam powiedzieć,że kocham cię jak przyjaciela...Ale ty wiesz lepiej,kim dla mnie jesteś,nieprawdaż ? To ja mogę powiedzieć,że byłam głupia. Uznawałam cię za przyjaciela,a ciebie..-odwróciłam się do Daniela.-za chłopaka i jednocześnie przyjaciela..ale ty również lepiej wiesz. Masz rację. Wierz temu palantowi. Co z tego,że kłamie. On wie lepiej. Bo ja jestem dla ciebie gówno warta. A wy,oboje,jesteście siebie warci. Możecie być braćmi...
Stali ,jak wmurowani. Nagle podjechał autobus. Nie odzywając się,zapłakana wsiadłam do autobusu. Był prawie pusty. Zobaczyłam wolne miejsce obok jakiegoś zakapturzonego starca,który spał..,przynajmniej tak wyglądał. Zaczęłam płakać...Było mi cholernie przykro. Siedziałam i płakałam. Opuściłam głowę ,żeby nikt nie widział. Nie wyszło...Ten zakapturzony obudził się i spojrzał na mnie troskliwie.
-Coś się stało?-zapytał. Nagle we wcześniejszej buzi starca zauważyłam młodzieńczą twarz. Był w moim wieku.
-Tak.-szepnęłam i oparłam się o jego ramię,nadal płacząc...Doprawdy musiało to wyglądać żałośnie,ale chłopak się uśmiechał...
~ ~ ~
No więc nie miałam natchnienia.
Trochę dramatyczny ,ale taki humor ;)
Czytajcie i piszcie,co myślicie?
KOCHAM WAS <3
Do następnego :*
Zajebisty ten rozdział, normalnie płakałam i ryczałam xd może bez przesady lol, naprawdę super daga ;)
OdpowiedzUsuńMary <3
więcej proszę <3
OdpowiedzUsuńno no , ja myśle :3
OdpowiedzUsuń