Rozdział 29

Popatrzyłam na chłopaka. Chwileczkę,buzia była mi bardzo znajoma. Spojrzał na mnie. Wciąż się uśmiechał.
-No witaj Em. -ten głos...nie. To nie mogła być prawda!
-Cz-cześć?-powiedziałam nie wierząc.
Chłopak zaśmiał się.
-Nie pamiętasz mnie?-spojrzał zasmucony.-To ja...
Zdjęłam kaptur z głowy chłopaka. A jednak! To był on!
-Paul? Kapitan Paul,we własnej osobie?
Zaśmiał się i kiwnął głową. Ja zarzuciłam mu się w między czasie na szyję. Pasowało mu to. Nawet bardzo...a i ja się nie sprzeciwiałam.
-Jest z tobą Eva? W sensie...czy przyjechała tu,do Polski?-zapytałam ,gdy skończyliśmy się przytulać. Paul jest bratem Evy. Jest naprawdę kochany. Bawiliśmy się razem w dzieciństwie. Jest takim moim starszym bratem.
Popatrzył na mnie.
-Tak. Przyjedzie za tydzień.-powiedział smutno.
-Coś się stało?
Tym razem odwrócił się w stronę szyby.
-Można tak powiedzieć.
-No to opowiadaj.-złapałam go pod rękę.
-Dobra,ale kiedy indziej. Nie chcę ci popsuć humoru.-uśmiechnął się troskliwie.
-Nie psujesz. Już mam zepsuty.-zaśmiałam się.
Autobus stanął a na tablicy przystanków widniał napis,że to już ostatni przystanek. Nie wiedząc gdzie ,tak w ogóle jestem ,wzięłam Paul'a za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia. On uradowany szedł za mną.
-Powiedz,coś się stało?-zapytał podczas,gdy ja grzebałam w telefonie szukając GPS'a.
-Hmm...Tak. Ale teraz to już nie ważne. Nie chcę o tym gadać,rozumiesz...?-popatrzyłam się na niego.
Przytaknął i zaczął iść.
Niczego innego nie było ,oprócz przystanku,szosy i wielkiego lasu wokoło. Na tą myśl dostałam ciarek. Była 8.00,ale pośród drzew było ciemniej, niż zazwyczaj.
-Spóźnię się do szkoły.-zaklęłam w różnych językach i zaczęłam rozglądać się. Nagle zauważyłam,że Paul gdzieś zniknął. Przepadł.
Krzyczałam i wydzierałam się na wszystkie strony. Na próżno. W końcu zaczęłam iść w stronę lasu. Przebiegłam na drugą stronę i przeszłam kawałek ,gdy zobaczyłam Paul'a tarzającego się w liściach.
Uwierzcie mi ,że na sam ten widok każdy z was zacząłby się śmiać. Tak też i zrobiłam.
On odwrócił się do mnie i pełen zaskoczenia patrzył na mnie.
-Może ci pomóc?-mówiłam,cały czas się śmiejąc.
-Poproszę.-uśmiechnął się i wyciągnął dłoń.
Podbiegłam do niego i złapałam. Wstał. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Co ty tam robiłeś?
-Zbierałem dla ciebie bukiet.-powiedział śmiejąc się.-A teraz chodź ,zaprowadzę cię gdzieś.
-Ale...szkoła...-odparłam.
Popatrzył na mnie błagalnie.
-Jutro też jest dzień.-uśmiechnął się i pociągnął mnie za sobą.
Widocznie wiedział gdzie iść. Cały czas prowadził mnie i nigdy się nie zawahał. To w lewo,to w prawo,to znów w lewo...Szedł i szedł,aż w końcu wyszliśmy z lasu. Było pięknie (gdyby nie błoto,które mieliśmy pod nogami). Staliśmy na skraju lasu. W dole było widać piękne jezioro,w którym odbijało się błękitne niebo. W jednej chwili poczułam się wolna. Na dole było bardzo stromo. Początkowo była wielka kałuża błota,jednak później ,rozpościerała się potężna łąka ,pełna kwiatów,drzew i krzewów. Nie dało się tego opisać dosłownie.
-Pięknie ,prawda?-zapytał i usiadł na trawie.-To było pierwsze miejsce,które tutaj zobaczyłem. Eva lubi tutaj fotografować.
Spojrzałam na niego. Chyba nie miał tu nikogo,oprócz Evy. No chyba,że mnie...ale tylko teraz.
-Nie jest ci tu smutno?
-Już nie.-spojrzał na mnie i uśmiechnął się.-Poza tym poznałem tutaj taką Megan. Jest bardzo miła i mam nadzieję,że się zaprzyjaźnimy.
-Cieszę się. Też mam taką nadzieję.
Siedzieliśmy długo zamyśleni. W końcu Paul wstał i założył kaptur na głowę.
-To co? Idziemy tam? -zapytał wskazując na łąkę.
Popatrzyłam na niego zaskoczona.
-Chcesz tam iść? Chcesz przejść przez to błoto?
Zanim się obejrzałam już go nie było. Wstałam ,wzięłam torbę i patrzyłam z góry,jak sobie radzi. Jednak długo nie schodził. Potknął się o kamień i wpadł prosto,twarzą w błoto. Zaczęłam się śmiać,ale szybko zeszłam do niego. Nie ruszał się.
-Paul?-pytałam i potrząsałam nim co chwilę. W końcu przewróciłam go na plecy. Śmiał się do rozpuku.
-Ty idioto! Wystraszyłeś mnie!-krzyknęłam uśmiechając się. On ,jak gdyby nigdy nic, popchnął mnie i wylądowałam koło niego w błocie. Przestałam się śmiać,jednak on nadal się szczerzył.
-Co cię tak śmieszy?-zapytałam zdenerwowana.
-Wyobrażam sobie,jak będziemy wyglądać,gdy wyjdziemy na szosę.
Znowu zaczęliśmy się śmiać. Nawet przestałam myśleć o Danielu i Filipie. Paul znów wrócił i naprawdę mi go brakowało. I choć byliśmy cali w błocie,jestem pewna,że to był najfajniejszy dzień w całym moim życiu... Bo nie ważne gdzie i kiedy,ważne z kim...I tego chyba będę się trzymać,dopóki kolejny raz nie spotka mnie jakaś przykrość. A w najlepszym wypadku,pójdziemy razem z Paulem potaplać się w błocie...


~ ~ ~
Aaaach. No więc 29 rozdział. Niedługo 30.
Ja się jaram,nie wiem jak wy. 
Tak jakoś mnie naszło na taplanie się w błocie,sorry XD
Czytajcie i mówcie,czy dalej pisać.
A ! I przy okazji zmieniłam trochę bohaterów. Zobaczcie sobie.
No dobra. Kończę. 
Dziękuję za wszystkie komentarze i w ogóle. <3
Kocham Was :*

Komentarze

  1. Nie ma jak potaplać się w błocie XDDD.
    Co to za zgapianie moich przyzwyczajeń i osobowości? XD
    Słuchanie Linkin Park i Nickelback żeby się dobić,
    i ta Eva, która zawsze jest szczera i lubi fotografować... Oj nieładnie, nieładnie tak zgapiać ... XDD.

    Ty już dobrze wiesz kto :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Daga jest zajebiście tylko wiesz zrób jakieś drzewo genealogiczne czy coś xd bo z tymi bohaterami ciężko jest się połapać :D
    Mary <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 44

Rozdział 40

Rozdział 42