Rozdział 31
Obudziłam się w środku nocy. Było ciemno,a słońce jeszcze nie wychodziło. Podejrzewałam ,że Paul i tak nie odbierze,więc nawet nie chciałam go budzić.
Chciałam zadzwonić do Daniela,Filipa ,czy Marie ,ale zapomniałam,że przecież z nimi wszystkimi się skłóciłam. Jak zwykle ktoś ,lub coś musiało przerwać moje głębkie przemyślenia.
Nagle usłyszałam,że ktoś stuka w moje okno ,ale nie było to takie stukanie ,jak do drzwi. Dźwięk nie był miarowy.
Nie chciało mi się wstawać ,więc położyłam się znowu i naciągnęłam poduszkę na głowę. Pamiętam ,jak wiele razy w dzieciństwie, tata krzyczał na mnie,że kładę poduszkę na głowie ,podobno było to niezdrowe.
Ale teraz było to dla mnie nieistotne. Chciałam,żeby ten denerwujący dźwięk ustał. Gdy nastała cisza,odłożyłam poduszkę na bok i próbowałam spać dalej.
Jednak długo to nie trwało,bo po paru minutach ,znowu ktoś lub coś zaczęło stukać. Zdenerwowana zapaliłam nocną lampkę i podeszłam do okna. Na dworze stała jakaś postać.
Nie widziałam twarzy ,ale postura wydawała się chłopięca. Kamienie wciąż leciały w stronę okna. Właściwie to ,ten chłopak je rzucał.
Otworzyłam okno. Jeden kamień wleciał do mojego pokoju,a chłopak wypowiedział jedno ,małe Sorry.
-Przestań rzucać kamieniami.-powiedziałam w stronę chłopaka. Już chciał rzucić następnego. Trzymał jeden kamień w ręce.-Nie masz co robić?
On tylko spojrzał się na mnie.
-Więc zejdź do mnie. Proszę,zejdź.-szepnął znowu.
Właściwie to nie powinnam schodzić. Może i było to niebezpieczne ,ale jakoś mnie ciągnęło. Kto to był? I czego ode mnie chciał?
Odeszłam od okna i skierowałam się w stronę drzwi. Po cichu zeszłam po schodach. Trochę skrzypiały ,ale mama musiała być bardzo zmęczona.
Nic nie usłyszała. Założyłam mój sweter i naciągając go na siebie wyszłam z domu. Chłopak stał pod drzewem. Jedyne co widziałam to jego ciemną sylwetkę.
-O co chodzi?-podeszłam bliżej wsłuchując się w jego oddech.
Chłopak podszedł do mnie.
-Palisz?-zapytał głucho. Nie dostał mojej odpowiedzi.
-O co chodzi?-powtórzyłam. Jednak teraz byłam bardziej zdenerwowana.
Chłopak wyłonił się spod drzewa. No tak. Kto to mógł być? Że wcześniej na to nie wpadłam. Od razu mogłam się domyślić.
-Filip?-zapytałam zdezorientowana.-Czego chcesz? Chyba już sobie wszystko wyjaśniliśmy.
Nagle spochmurniał. Wyjął papierosa z paczki i zapalił. Mały płomień na chwilę oświecił jego twarz. Miał śliwę...pod okiem. Jednak pośpiesznie zakrył ją swoją grzywką.
-No chyba raczej nie wszystko.-zaciągnął się kaszląc przy tym bardzo długo.-Nie po to tu przyszedłem,żeby gadać o takich bzdurach.
Odgarnęłam jego grzywkę. Szybko odciągnął moją rękę od jego twarzy.
-Skąd to masz? Co się stało?-zapytałam troskliwie.
Chciałam zadzwonić do Daniela,Filipa ,czy Marie ,ale zapomniałam,że przecież z nimi wszystkimi się skłóciłam. Jak zwykle ktoś ,lub coś musiało przerwać moje głębkie przemyślenia.
Nagle usłyszałam,że ktoś stuka w moje okno ,ale nie było to takie stukanie ,jak do drzwi. Dźwięk nie był miarowy.
Nie chciało mi się wstawać ,więc położyłam się znowu i naciągnęłam poduszkę na głowę. Pamiętam ,jak wiele razy w dzieciństwie, tata krzyczał na mnie,że kładę poduszkę na głowie ,podobno było to niezdrowe.
Ale teraz było to dla mnie nieistotne. Chciałam,żeby ten denerwujący dźwięk ustał. Gdy nastała cisza,odłożyłam poduszkę na bok i próbowałam spać dalej.
Jednak długo to nie trwało,bo po paru minutach ,znowu ktoś lub coś zaczęło stukać. Zdenerwowana zapaliłam nocną lampkę i podeszłam do okna. Na dworze stała jakaś postać.
Nie widziałam twarzy ,ale postura wydawała się chłopięca. Kamienie wciąż leciały w stronę okna. Właściwie to ,ten chłopak je rzucał.
Otworzyłam okno. Jeden kamień wleciał do mojego pokoju,a chłopak wypowiedział jedno ,małe Sorry.
-Przestań rzucać kamieniami.-powiedziałam w stronę chłopaka. Już chciał rzucić następnego. Trzymał jeden kamień w ręce.-Nie masz co robić?
On tylko spojrzał się na mnie.
-Więc zejdź do mnie. Proszę,zejdź.-szepnął znowu.
Właściwie to nie powinnam schodzić. Może i było to niebezpieczne ,ale jakoś mnie ciągnęło. Kto to był? I czego ode mnie chciał?
Odeszłam od okna i skierowałam się w stronę drzwi. Po cichu zeszłam po schodach. Trochę skrzypiały ,ale mama musiała być bardzo zmęczona.
Nic nie usłyszała. Założyłam mój sweter i naciągając go na siebie wyszłam z domu. Chłopak stał pod drzewem. Jedyne co widziałam to jego ciemną sylwetkę.
-O co chodzi?-podeszłam bliżej wsłuchując się w jego oddech.
Chłopak podszedł do mnie.
-Palisz?-zapytał głucho. Nie dostał mojej odpowiedzi.
-O co chodzi?-powtórzyłam. Jednak teraz byłam bardziej zdenerwowana.
Chłopak wyłonił się spod drzewa. No tak. Kto to mógł być? Że wcześniej na to nie wpadłam. Od razu mogłam się domyślić.
-Filip?-zapytałam zdezorientowana.-Czego chcesz? Chyba już sobie wszystko wyjaśniliśmy.
Nagle spochmurniał. Wyjął papierosa z paczki i zapalił. Mały płomień na chwilę oświecił jego twarz. Miał śliwę...pod okiem. Jednak pośpiesznie zakrył ją swoją grzywką.
-No chyba raczej nie wszystko.-zaciągnął się kaszląc przy tym bardzo długo.-Nie po to tu przyszedłem,żeby gadać o takich bzdurach.
Odgarnęłam jego grzywkę. Szybko odciągnął moją rękę od jego twarzy.
-Skąd to masz? Co się stało?-zapytałam troskliwie.
~ ~ ~
Prosz Was bardzo ,jest 31 !
Czytajcie i piszcie.
Czekam.
Czekam.
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. To dla mnie wiele znaczy <3
kocham to no :D
OdpowiedzUsuńświetne i jeszcze jak sobie póściłam tą piosenke to idealnie pasuje do tekstu <3 buziaki
OdpowiedzUsuńMary <3