Rozdział 35

Obudziłam się bardzo późno. Była 10.00 ,może 11.00. Na 14.00 umówiłam się z Paul'em. Zanim tam dojadę na pewno minie godzina.
Mieliśmy spotkać się w kinie. Kurwa mać.
Opuchnięte oczy nadal mnie piekły ,a nos szczypał przy każdym dotknięciu. Mokre chusteczki higieniczne walały się po pokoju wywołując małą apokalipsę.
Wyglądałam jak siódme nieszczęście. Po wczorajszym dniu nie mogłam wyglądać przecież lepiej.
-Mój Boże.-powiedziałam do swojego odbicia w lustrze.-Emily...Droga Emily,jak ty wyglądasz?
Przymrużyłam oczy. Nałożyłam tuszu do rzęs i resztkę fluidu. Swoją drogą ostatnio nie byłam na żadnych zakupach.
Wszystkie kosmetyki jakich bym użyła i tak nie zakryłyby mojego okropnego wyglądu.
Zebrałam chusteczki i wyrzuciłam niedbale do kosza. Co mogłam na siebie ubrać? Wywaliłam połowę szafy na łóżko,aż w końcu znalazłam to,czego chciałam.
Granatowa,zwiewna sukienka w kolorowe kwiaty. Zupełnie nie pasowała do mojej czerwonej,opuchniętej twarzy. Jednak była to jedna z moich najładniejszych i ulubionych sukienek.
Nie myśląc długo ,spięłam włosy w koński ogon zostawiając grzywkę ułożoną ,jak dla mnie profesjonalnie.
-Nie ma mowy ,żebyś wracał na jakiekolwiek badania!-krzyk mamy był dość słyszalny. Mówiła ,a raczej krzyczała do taty. Tata wrócił. Powinna być szczęśliwa,a ona tylko wykrzykuje...
Szkoda gadać.
Po krótkiej chwili złożyłam wszystkie ubrania do szafy. Wyjęłam jakieś trampki ,bo zapewne w butach na wysokich obcasach na pewno wywalałabym się co chwilę.
-Dobra.-szepnęłam. Niedługo się zastanawiając zeszłam na dół zakładając mój ulubiony ,długi ,szary sweter.
-Cześć córeczko!-krzyknął tata radośnie nie wytykając nosa z gazety. Norma. Chociaż może i to lepiej. Gdyby mnie zobaczył...
-Cześć tato.-powiedziałam cicho i skierowałam się do kuchni. Mama wyciągała naczynia ze zmywarki. Uśmiechała się lekko...Może nie uśmiechała. Była poważna ,ale jej oczy się uśmiechały. Uśmiechały się do mnie.
Gdy tylko mnie zobaczyła uśmiech zniknął z jej oczu. Z twarzy...ze wszystkiego. Położyłam palec na ustach. Jej twarz posmutniała.
-Co się stało?-szepnęła upuszczając ściereczkę na ziemię.-Filip?-podeszła do mnie i przyłożyła dłoń do opuchniętych,gorących oczu. Jej zimne palce przynosiły ukojenie.
Kiwnęłam głową. Skąd wiedziała? Instynkt? Ona tylko podeszła bliżej ,pogłaskała mnie po głowie i przytuliła. To znaczyło wszystko. Rozumiała mnie. Przynajmniej chciała zrozumieć...
-Filip.-wyszeptałam.-Znów był na mnie zły.
-Przyszedł w nocy,prawda?
Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem i przytaknęłam. Czyli jednak ,widziała mnie.
-Widziałam was...nie chciałam wam przeszkadzać. Przepraszam. -w jej oczach widziałam niesamowity żal i cierpienie.
-Rozumiem.-chciałam już o tym nie mówić. Szczerze mówiąc męczyły mnie takie rozmowy. Ja...po prostu bardzo potrzebuję swoich przyjaciół ,a nie matczynej opiekuńczości.
Oczywiście nie narzekam. Nie mam zamiaru. Przecież mogło być gorzej ,ale...coraz bardziej brakuje mi moich znajomych.-Nic się nie stało.
Nagle w mojej kieszeni zawibrował telefon. Paul. Już zapomniałam jak bardzo za nim tęskniłam. Co z tego ,że minęła jedna jedyna noc od naszego spotkania. Brakowało mi go.
-Cześć.-powiedziałam cicho. Miało wyjść radośnie. Oczywiście nie wyszło,jak zawsze.
-Hej.-powiedział wesoło.-Coś się stało?
-Nie ,oczywiście ,że nie. Wszystko jest w porządku.
-Na pewno?-powiedział troskliwie.
-Na pewno,Paul. Nie martw się. Dlaczego dzwonisz?
-Bo chciałem się ciebie zapytać,czy Megan mogłaby z nami pójść? Wiesz,jest tutaj sama. Myślałem,że może byście się zaprzyjaźniły.
Zatkało mnie. Mieliśmy spędzić ten dzień razem. Sami. SAMI-czy on wie ,co to słowo znaczy?
Nie wiedziałam co powiedzieć .
-Yyy...No...jeżeli chcesz. -wydukałam coś wreszcie.
Zapadła niezręczna cisza. W końcu się odezwał.
-Jeżeli ci to nie pasuje ,to po prostu powiedz.
-Nie,nie,nie...Spoko. Możemy iść z tą twoją przyjaciółką.
-Widzę,że nie jesteś zadowolona,że ją zaprosiłem.
-A to ty już ją zaprosiłeś? Świetnie.-mruknęłam.
-Emily,co się dzieje? Zaprosiłem ją,bo chciałem z wami spędzić czas.-Czy ja dobrze usłyszałam?! Z WAMI?!
-Ta,no rozumiem. To po co się mnie pytasz,czy mi to odpowiada,skoro już ją zaprosiłeś?
Zdenerwowana wbiegłam na górę po schodach z gorącą herbatą. Usiadłam na łóżku trzymając nadal telefon przy uchu.
-Jeżeli nie masz ochoty ,to odwołam to.-W pewnym momencie zrobiło mi się go żal. Dziwiłam się,że wtrzymuję ze mną ,taką idiotką ,która robi problemy o wszystko.
-Nie. Nie będę ci psuć popołudnia. Może po prostu pójdźcie sami. We dwójkę. Ja ,jakoś nie mam dziś nastroju.
-Czyli jednak coś się dzieje?
-Nie ,do cholery. Nie.
-Za chwilę będę u ciebie.-powiedział pośpiesznie. Słyszałam jak biegł.-Nigdzie nie wychodź.
-Nie,Paul! Ja nie chcę!-zanim zdążyłam dokończyć Paul się rozłączył ,a w słuchawce słychać było to denerwujące piszczenie.
Wzięłam herbatę do ust i przełknęłam. Gardło piekło. Cholernie piekło. Co się ze mną dzieje?
-Emily,śniadanie!
Zwlokłam się niechętnie do kuchni. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Dziś naleśniki mamy nie smakowały mi. Nie mogłam nic przełknąć. Piekło mnie gardło i pociągałam nosem ,co dwie sekundy.
Cholery można było dostać. Albo Paul jechał z prędkością światła,albo ja tak wolno jadłam ,że przyszedł zanim zdążyłam mrugnąć okiem. Zadzwonił dzwonkiem.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam ostrożnie. Staliśmy w drzwiach. Na przeciwko siebie. W końcu się odezwał patrząc na mnie wytrzeszczonymi oczyma.
-Emily. Co się stało?


~ ~ ~ 
Jakoś się dzisiaj rozpisałam. 
Dziękuję za wszystko. Że czytacie ,że komentujecie i w ogóle.
To jest baaaaardzo miłe i jestem wam bardzo wdzięczna :)
Postaram się pisać częściej ,ale nie mam za bardzo czasu.
Do następnego,hej.

Komentarze

  1. ;Super Daga już myslałam,ze więcej nie napiszesz ale jednak :D swietny :* Mary <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 44

Rozdział 40

Rozdział 42