Rozdział 37

-Chciałem...ugh...przeprosić?-powiedział niepewnie do słuchawki.
-Słucham?!-otworzyłam oczy z wrażenia. Jakieś żarty?
-Emily...Dobrze wiem,w sensie...oboje wiemy,że byliśmy wspaniałą parą. Ja...nie wiem,czy mogę bez ciebie żyć. Brakuję mi ciebie...-mówił to z takim cierpieniem i bólem w głosie,że nawet zrobiło mi się go żal.
-I uświadomiłeś to sobie po tygodniu?
-Emily,posłuchaj...-powiedział cicho. Szybko mu przerwałam.
-Nie Daniel. To ty posłuchaj. Nie mam zamiaru teraz tego roztrząsać. Stało się ,co się stało. Ty zamiast być ze mną szczery, uwierzyłeś Filipowi. Uznałeś ,że cię nie kochałam... Ja po prostu nie mogę uwierzyć... Straciłam was wszystkich jednocześnie. Byłam sama...-spojrzałam na Paul'a. Posmutniał na chwilę. Opuścił głowę i wstał z łóżka. Słuchał moich słów i głęboko się nad nimi zastanawiał.
-Kochasz mnie?-powiedział smutny głos w słuchawce.
-Słucham?
-Kochasz mnie?
Zapadła chwila ciszy. Popatrzyłam w daleki obraz za oknem.
Czy ja Cię naprawdę kocham? Pytasz się,czy ja cię jeszcze kocham? 
-Tak.-powiedziałam podchodząc do okna.
-Dasz mi kolejną szansę?
Dlaczego ten głos tak cierpiał? Dlaczego? Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Sama w głębi duszy czułam,że powinnam to zrobić. Że powinnam dać mu tą cholerną szansę...
-Kolejną szansę...słyszysz jak to brzmi?
-Dasz mi kolejną szansę?-zacięcie walczył o dojście do słowa. Walczył o odpowiedź ,która była dla mnie tak trudna.
Kolejna długa ,grobowa i niezręczna cisza.
-Emily?-zapytał cicho.-Dasz mi ją?
Dlaczego o to pytasz? Nie znasz odpowiedzi?
Rozum i serce walczyły między sobą. Dać mu szansę,czy nie? Zasługuje na nią?
-Ja...-chciałam coś powiedzieć,ale dziwnym sposobem łzy już ściekały mi po policzkach.
-Emily,powiedz krótko. Tak ,czy nie?
Zastanowiłam się. Nad wspomnieniami ,nad prawdziwymi chwilami spędzonymi tylko z nim.
-Nie,Daniel. Przepraszam.-odwróciłam się do Paul'a twarzą. Moje policzki wręcz broczyły łzami. Paul podniósł głowę...Spojrzał na mnie smutny ,ale z jakimś blaskiem w oczach. Z blaskiem jakiejś nadziei.
-Nie płacz.-podszedł i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w jego tors i płakałam dalej. Nie widziałam innego rozwiązania...A co obiecałam sobie dzisiaj rano?
-Nie płacz.-powtórzył szepcząc. Zdjął mnie ze swojego torsu i ujął moją twarz w dłonie.-Póki ja tu jestem, nie pozwolę ci płakać i cierpieć przez kogoś ,kto na ciebie nie zasługiwał...-powiedział to z taką odpowiedzialnością ,że w pewnym momencie pomyślałam czy ja przypadkiem się w nim nie zakochałam...?
-A więc nie odchodź. Nigdy nie odchodź. Zostań ze mną na zawsze.-powiedziałam przez łzy i wtuliłam się w niego ponownie,siadając na łóżku.
-Mogę ci to nawet obiecać.-szepnął ,gdy już się uspokoiłam.
Nawet nie zauważyłam,że zasnęłam. To wszystko tak mnie zmęczyło ,że było mi obojętne co się stanie. Ważne ,że będę przy Paul'u ,a on przy mnie.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 44

Rozdział 40

Rozdział 42