Rozdział 43
Spojrzałam w okno jeszcze raz. Przez okno zauważyłam postać. Tak,to był Filip.
-Hej,Emily. Słyszałem syreny. Coś z ojcem? Co się stało?
Otarłam łzy tak mocno,że aż zabolało. Zeszłam powoli po schodach potykając się co chwilę. Przez ciągłe łzy nic nie widziałam. Gdy już byłam w holu otworzyłam drzwi wejściowe. Filip przestał opierać się o drzewo.
-Co się stało?-szepnął przerażony. Przybliżył się do mnie. Złapał mnie za rękę ,a drugą otarł moje łzy.-Nie płacz.
Nic nie powiedziałam. Wtuliłam się w niego. On objął mnie swoimi ciepłymi ramionami. Wszystko było źle. Wszystko się zepsuło. Max to wszystko zniszczył.
-Emily,co się stało?-wyrwał mnie ze swojego uścisku. Teraz ujął moją twarz w dłonie i odgarnął mi włosy z czoła.
-Daniel...Max...i to wszystko tak szybko. Ja godziłam się z Danielem. Chciałam do niego wrócić...Przytulił mnie,a Max-mój były ,zaczął go bić. Uderzał go wszędzie...Marie zadzwoniła po pogotowie...Ja tylko patrzyłam...- Tak bardzo nie chciałam się zwierzać ,ale...to wszystko tak wypłynęło...Nie mogłam uwierzyć.
-Co za sukinsyn.-szepnął. Przytulił mnie po raz kolejny.
W pewnej chwili przeszła mnie okropna myśl...
-On nie umrze,prawda?-mówiłam drżącym głosem.-On nie może umrzeć...-powiedziałam na głos,choć wydawało mi się,że to wszystko jest w mojej głowie...
-Zwariowałaś? Nie myśl o tym.-pogładził mnie po włosach. Coś mi się wydawało,że próbował się do mnie zbliżyć poprzez ten durny wypadek. Ale z drugiej strony - potrzebowałam tego. Potrzebowałam jego ramion i troski. To głupie,wiem.
-Proszę cię ,tylko mnie teraz nie zostawiaj.-szepnęłam. Przytulił mnie mocniej.
-Nigdy.-odpowiedział ,a później znów oderwał mnie od siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy. On - ciągle trzymając moją twarz w dłoniach. Uśmiechnął się zalotnie. Lekko,ale zalotnie. Widziałam to.
-Przestań,Filip.-wyrwałam się z jego objęć.-Proszę cię,przestań...
-O co ci chodzi?
-Znowu to robisz...Rozmawialiśmy o tym.-założyłam ręce na klatce piersiowej.-Jesteśmy tylko przyjaciółmi,pamiętasz?-spojrzałam na niego i przybliżyłam się o krok.
-Mhm. Taa...-popatrzył na mnie z wyrzutem i odwrócił się do mnie plecami. Zrobił krok,drugi...Po prostu odchodził.
-Filip!-na te słowa się odwrócił i mruknął coś w stylu ''hmm?''.-Mówiłeś,że mnie nie zostawisz...Nigdy...
-Ale nie mówiłaś o całodobowym dyżurze.-na jego ustach zagościł drwiący uśmieszek.
-Dyżurze?-powtórzyłam po nim.-No,w każdym razie nie idź...Nie zostawiaj mnie.
Popatrzył na mnie przez chwilę ,później pogonił mnie ręką.
-Jeżeli się nie boisz ,to zapraszam pod moje skrzydła. Idę na spacer z kumplami.
-Od kiedy chodzisz na spacery z kumplami?
Cicho westchnął.
-Idziesz czy nie?
Bez słowa ruszyłam w jego stronę. Jeszcze przez chwilę na mnie czekał ,a później szliśmy już w tym samym tempie obok siebie. Prawie tym samym tempie ,bo ja musiałam wydłużać kroki dwa razy ,w porównaniu z jego. On przez cały ten ''spacer'' nawet na mnie nie popatrzył. Ja zerkałam czasem ,by odgadnąć co mu tam siedzi w tej głowie. Ściemniało się. Nie miałam w zwyczaju chodzić o tej porze po pustych zaułkach. Złapałam go odruchowo za rękę. On na początku pełen zaskoczenia spojrzał na nasze ręce, później uśmiechnął się tym swoim lekkim uśmiechem i ścisnął moją rękę. Oblałam się rumieńcem. Tylko dlaczego? Co się ze mną działo?
-Boisz się?-spytał spoglądając na mnie. Jego uśmiech wciąż tam był ,nie zniknął ani na chwilę.
-Nie...
-Kłamczucha. Prawie uwierzyłem.-zaśmiał się.-Nie martw się,jestem z tobą. Nic się nie stanie.-cholera! znowu ten uśmieszek. Ale zamiast być zła byłam...zachwycona. Cieszyłam się,że tak się ze mną przekomarza. Halo,Emily?! CO SIĘ DZIEJE?!
-Ale ja...się nie boję. Wcale.-powiedziałam niezbyt przekonująco. Popatrzył na mnie i uniósł jedną brew.
-Zarumieniłaś się. Czyżby to przeze mnie?-ciągle idąc patrzył na mnie ,trzymał mnie za rękę i uśmiechał się jeszcze szerzej niż wcześniej. Odwróciłam od niego głowę.
-Nie,to....niemożliwe.... Jest mi po prostu gorąco.
-Aż tak cię rozpaliłem?-teraz to już się ze mnie śmiał.-Skoro tak ci gorąco na mój widok,to co by było gdybyśmy...
-Zamknij się głupku!-walnęłam go w głowę i wypuściłam rękę z jego uścisku. Śmiał się. Śmiał się ze mnie. Ugh,wyszłam na idiotkę.
-Ej spokojnie.-mówił przez śmiech.-Żartowałem tylko,Em. Bez przemocy.
-Oj już dobra. Zostaw mnie.- spojrzałam na niego niechętnie.
-Dobra,już się nie złość.-stanął w miejscu i patrzył się na mnie.-Nie chciałem ci dokuczyć. Zawsze byłaś wesoła... co się dzieje?
-Nie chcę,żeby Daniel znów sobie coś ubzdurał. Nie jestem z tobą,Filip.
-Ale rumienisz się na mój widok.-uśmiechnął się.-Podobam ci się.
-Filip,nie.-mój wzrok błądził po chodniku. Nie chciałam patrzeć mu w oczy.-Nie podobasz mi się.
-Oj przestań.-drwił ze mnie. Cały czas się uśmiechał. Podszedł do mnie,objął mnie w pasie od tyłu i zaczął kołysać na boki.-Widzę przecież...
Chciałam się wyrwać ,ale nie pozwalał mi na to. Uśmiechał się podstępnie. Może i sobie żartował,ale mi nie było do śmiechu.
-Filip ,puść mnie.
-Nic nie powiem Danielowi,obiecuję.
-Yhym,tak,jasne. Nigdy nie byłeś szczery. Wystawiałeś mnie cały czas. Gadałeś Danielowi jakieś bzdury...-nie pozwolił mi dokończyć. Z tym swoim uśmiechem i dołeczkami mówił do mnie słodko i cały czas obejmował. Teraz położył głowę na moim ramieniu.
-Czyli jednak tego chcesz.
-Filip,do cholery,nie! Puść mnie! Nie podobasz mi się! Nic do ciebie nie czuję! Zostaw mnie!-krzyknęłam mu do ucha. Jemu to nie przeszkadzało. Ignorował mnie.
W pewnej chwili jakaś postać przebiegła przez ulicę. Później kolejny raz i kolejny. W jednym momencie ta osoba stała za Filipem i trzymała go za szyję.
-Czy ten dżentelmen pani przeszkadza?-spytał gość stojący za Filipem. Pokiwałam głową. Filip parsknął śmiechem.
-Steve,daj sobie spokój. To Emily...Dziewczyna Daniela. Szliśmy na spacer. Chciała was poznać...-puścił mnie i odwrócił się w stronę chłopaka. Chwila,chwila...Steve? Ten Steve? Chciałam was poznać?! Co?! Cholera...
-Jak to? Filip? Co ty robisz? Że co?-pokręciłam głową nic nie rozumiejąc.
-To jest Steve.-pokazał ręką Filip.-Chciałaś go w końcu poznać,prawda?
-Nie,Filip. Ja wcale nie chcę was poznać.
-Ostra.-zaśmiał się Steve.
-Zawsze taka jest.-uśmiechnął się Filip.
W tym momencie do mnie dotarło,że ''kumple'' Filipa ,to Steve i jego banda. Palą ,ćpają i piją. A w dodatku balują do białego rana i wyrywają każdą laskę? Co się ze mną dzieje? Czemu się na to zgodziłam?
Poprawiłam włosy. Ze zdenerwowania drżały mi ręce. Trzeba było siedzieć w domu ,a nie iść z tym palantem.
-Hej,Emily. Słyszałem syreny. Coś z ojcem? Co się stało?
Otarłam łzy tak mocno,że aż zabolało. Zeszłam powoli po schodach potykając się co chwilę. Przez ciągłe łzy nic nie widziałam. Gdy już byłam w holu otworzyłam drzwi wejściowe. Filip przestał opierać się o drzewo.
-Co się stało?-szepnął przerażony. Przybliżył się do mnie. Złapał mnie za rękę ,a drugą otarł moje łzy.-Nie płacz.
Nic nie powiedziałam. Wtuliłam się w niego. On objął mnie swoimi ciepłymi ramionami. Wszystko było źle. Wszystko się zepsuło. Max to wszystko zniszczył.
-Emily,co się stało?-wyrwał mnie ze swojego uścisku. Teraz ujął moją twarz w dłonie i odgarnął mi włosy z czoła.
-Daniel...Max...i to wszystko tak szybko. Ja godziłam się z Danielem. Chciałam do niego wrócić...Przytulił mnie,a Max-mój były ,zaczął go bić. Uderzał go wszędzie...Marie zadzwoniła po pogotowie...Ja tylko patrzyłam...- Tak bardzo nie chciałam się zwierzać ,ale...to wszystko tak wypłynęło...Nie mogłam uwierzyć.
-Co za sukinsyn.-szepnął. Przytulił mnie po raz kolejny.
W pewnej chwili przeszła mnie okropna myśl...
-On nie umrze,prawda?-mówiłam drżącym głosem.-On nie może umrzeć...-powiedziałam na głos,choć wydawało mi się,że to wszystko jest w mojej głowie...
-Zwariowałaś? Nie myśl o tym.-pogładził mnie po włosach. Coś mi się wydawało,że próbował się do mnie zbliżyć poprzez ten durny wypadek. Ale z drugiej strony - potrzebowałam tego. Potrzebowałam jego ramion i troski. To głupie,wiem.
-Proszę cię ,tylko mnie teraz nie zostawiaj.-szepnęłam. Przytulił mnie mocniej.
-Nigdy.-odpowiedział ,a później znów oderwał mnie od siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy. On - ciągle trzymając moją twarz w dłoniach. Uśmiechnął się zalotnie. Lekko,ale zalotnie. Widziałam to.
-Przestań,Filip.-wyrwałam się z jego objęć.-Proszę cię,przestań...
-O co ci chodzi?
-Znowu to robisz...Rozmawialiśmy o tym.-założyłam ręce na klatce piersiowej.-Jesteśmy tylko przyjaciółmi,pamiętasz?-spojrzałam na niego i przybliżyłam się o krok.
-Mhm. Taa...-popatrzył na mnie z wyrzutem i odwrócił się do mnie plecami. Zrobił krok,drugi...Po prostu odchodził.
-Filip!-na te słowa się odwrócił i mruknął coś w stylu ''hmm?''.-Mówiłeś,że mnie nie zostawisz...Nigdy...
-Ale nie mówiłaś o całodobowym dyżurze.-na jego ustach zagościł drwiący uśmieszek.
-Dyżurze?-powtórzyłam po nim.-No,w każdym razie nie idź...Nie zostawiaj mnie.
Popatrzył na mnie przez chwilę ,później pogonił mnie ręką.
-Jeżeli się nie boisz ,to zapraszam pod moje skrzydła. Idę na spacer z kumplami.
-Od kiedy chodzisz na spacery z kumplami?
Cicho westchnął.
-Idziesz czy nie?
Bez słowa ruszyłam w jego stronę. Jeszcze przez chwilę na mnie czekał ,a później szliśmy już w tym samym tempie obok siebie. Prawie tym samym tempie ,bo ja musiałam wydłużać kroki dwa razy ,w porównaniu z jego. On przez cały ten ''spacer'' nawet na mnie nie popatrzył. Ja zerkałam czasem ,by odgadnąć co mu tam siedzi w tej głowie. Ściemniało się. Nie miałam w zwyczaju chodzić o tej porze po pustych zaułkach. Złapałam go odruchowo za rękę. On na początku pełen zaskoczenia spojrzał na nasze ręce, później uśmiechnął się tym swoim lekkim uśmiechem i ścisnął moją rękę. Oblałam się rumieńcem. Tylko dlaczego? Co się ze mną działo?
-Boisz się?-spytał spoglądając na mnie. Jego uśmiech wciąż tam był ,nie zniknął ani na chwilę.
-Nie...
-Kłamczucha. Prawie uwierzyłem.-zaśmiał się.-Nie martw się,jestem z tobą. Nic się nie stanie.-cholera! znowu ten uśmieszek. Ale zamiast być zła byłam...zachwycona. Cieszyłam się,że tak się ze mną przekomarza. Halo,Emily?! CO SIĘ DZIEJE?!
-Ale ja...się nie boję. Wcale.-powiedziałam niezbyt przekonująco. Popatrzył na mnie i uniósł jedną brew.
-Zarumieniłaś się. Czyżby to przeze mnie?-ciągle idąc patrzył na mnie ,trzymał mnie za rękę i uśmiechał się jeszcze szerzej niż wcześniej. Odwróciłam od niego głowę.
-Nie,to....niemożliwe.... Jest mi po prostu gorąco.
-Aż tak cię rozpaliłem?-teraz to już się ze mnie śmiał.-Skoro tak ci gorąco na mój widok,to co by było gdybyśmy...
-Zamknij się głupku!-walnęłam go w głowę i wypuściłam rękę z jego uścisku. Śmiał się. Śmiał się ze mnie. Ugh,wyszłam na idiotkę.
-Ej spokojnie.-mówił przez śmiech.-Żartowałem tylko,Em. Bez przemocy.
-Oj już dobra. Zostaw mnie.- spojrzałam na niego niechętnie.
-Dobra,już się nie złość.-stanął w miejscu i patrzył się na mnie.-Nie chciałem ci dokuczyć. Zawsze byłaś wesoła... co się dzieje?
-Nie chcę,żeby Daniel znów sobie coś ubzdurał. Nie jestem z tobą,Filip.
-Ale rumienisz się na mój widok.-uśmiechnął się.-Podobam ci się.
-Filip,nie.-mój wzrok błądził po chodniku. Nie chciałam patrzeć mu w oczy.-Nie podobasz mi się.
-Oj przestań.-drwił ze mnie. Cały czas się uśmiechał. Podszedł do mnie,objął mnie w pasie od tyłu i zaczął kołysać na boki.-Widzę przecież...
Chciałam się wyrwać ,ale nie pozwalał mi na to. Uśmiechał się podstępnie. Może i sobie żartował,ale mi nie było do śmiechu.
-Filip ,puść mnie.
-Nic nie powiem Danielowi,obiecuję.
-Yhym,tak,jasne. Nigdy nie byłeś szczery. Wystawiałeś mnie cały czas. Gadałeś Danielowi jakieś bzdury...-nie pozwolił mi dokończyć. Z tym swoim uśmiechem i dołeczkami mówił do mnie słodko i cały czas obejmował. Teraz położył głowę na moim ramieniu.
-Czyli jednak tego chcesz.
-Filip,do cholery,nie! Puść mnie! Nie podobasz mi się! Nic do ciebie nie czuję! Zostaw mnie!-krzyknęłam mu do ucha. Jemu to nie przeszkadzało. Ignorował mnie.
W pewnej chwili jakaś postać przebiegła przez ulicę. Później kolejny raz i kolejny. W jednym momencie ta osoba stała za Filipem i trzymała go za szyję.
-Czy ten dżentelmen pani przeszkadza?-spytał gość stojący za Filipem. Pokiwałam głową. Filip parsknął śmiechem.
-Steve,daj sobie spokój. To Emily...Dziewczyna Daniela. Szliśmy na spacer. Chciała was poznać...-puścił mnie i odwrócił się w stronę chłopaka. Chwila,chwila...Steve? Ten Steve? Chciałam was poznać?! Co?! Cholera...
-Jak to? Filip? Co ty robisz? Że co?-pokręciłam głową nic nie rozumiejąc.
-To jest Steve.-pokazał ręką Filip.-Chciałaś go w końcu poznać,prawda?
-Nie,Filip. Ja wcale nie chcę was poznać.
-Ostra.-zaśmiał się Steve.
-Zawsze taka jest.-uśmiechnął się Filip.
W tym momencie do mnie dotarło,że ''kumple'' Filipa ,to Steve i jego banda. Palą ,ćpają i piją. A w dodatku balują do białego rana i wyrywają każdą laskę? Co się ze mną dzieje? Czemu się na to zgodziłam?
Poprawiłam włosy. Ze zdenerwowania drżały mi ręce. Trzeba było siedzieć w domu ,a nie iść z tym palantem.
~ ~ ~
Jooooooooooooł!
Sorry,że tak długo nie dodawałam,ale nie mam czasu.
Dziś macie długi. Nie wiem czy ktokolwiek to jeszcze czyta,ale tam.
Dziękuję za wszystko.
Do następnego.
Hej :)
Wow!!!! Zajebiste, pisz tak dalej!!! A i kiedy następny , nie mogę sie doczekać :) ! Kocham <3
OdpowiedzUsuńMary :*
super, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńco to za piosenka, bo jest naprawdę śliczna :3
OdpowiedzUsuńThe Fray - Run For Life ,chyba ,bo wyleciało mi z głowy aktualnie c:
OdpowiedzUsuń